Moze tym razem

Dzien 12-ty

Na kursie i na sciezce, dwunasty dzien ciagnal sie jak mordoklejka. Koniec z surfowaniem po falach, zadnych pojekiwan autopilota silujacego sie z baksztagowym falowaniem. Predkosc spadla, cytryny sczernialy a cebula wypuszczajac zielone pedy wyczuwala ziemie na horyzoncie.
Gwadelupa czeka, Point de Pitre, stolyca Panie, wielka marina na 1000 jachtow, klimatyzowane biuro, woda i prad na kei, porting na calego.
A tu wiatr sie wzmaga, ksiezyc wschodzi, ostrzymy troche, bo genua sie placze na pelnym. Nowy kurs na ploterze, przedluzam w myslach kreske i widze Dominike, wyspa Niedziela, kotwicowisko na zawietrznej stronie. Ech, a tu trzeba sie przeciskac pomiedzy rafami do Point de Pitre.

Trzask naciaganego szota, oho jest 22 wezly swiezego wiatru. Mijamy Marie Galante, za chwile musze zrobic zwrot przez rufe. Na tym jachcie to nie jest prosta sprawa. Pomimo, ze plyniemy tylko na genule, to trzeba ja zwinac na rolerze do polowy, wybierac nawietrznego szota jednoczenie luzujac drugiego. W praktyce chodzi sie z korba od kabestanu do kabestanu, cala operacja wymaga okolo 200 – 300 obrotow na wolnym biegu, trwa 20 minut jak nic. A tu kolejne trzaski, przechyl wiekszy, juz 28 wezlow, fala zmalala miedzy wyspami, plyniemy juz 8,5 wezla.
Slonca nie ma juz od dwoch godzin, ale ksiezyc w pelni, swieci bardzo jasno, kilwater odbija to swiatlo, narasta wrazenie szybkosci, woda coraz wyrazniej szumi przy burtach, chmury pedza na tle jasnej tarczy. Po prawej burcie swiatla Marie Galante, ale po lewej juz mrugaja do nas z Dominiki.
Przy tej szybkosci to tylko 2 godziny i bede przy polnocnym cyplu i to bez zwrotow. Moze jednak to kotwicowisko? Czytam locje, ogladam mapy, bez niespodzianek. Jest wspaniala pelnia, bedzie naprawde jasno. Dominiiiika !!! Trzymaj sie dziewczyno, jade do Ciebie, juz pedze, 9 wezlow na liczniku, widac wielki masyw wyspy na tle jasnego nieba. Mijamy cypel w odleglosci mili i sie zaczelo, caly ten wiatr wschodni, passat, handlowy zefir spotyka Dominike i grzecznie schodzi z drogi. Wokol przyladkow wiatr potrafi zaszalec. Zeglarze strzezcie sie !

Nie ma mowy o zadnym refowaniu, 34 wezly na wiatromierzu , przechyl i jedziemy po rekord. Nie pierwszy to moj przyladek, znam ta lodz i wiem, ze ryzyko nie jest duze. 26 ton i 10 wezlow SOG. Jest moc, jazda na calego, ostrzymy zeby sie zawinac za wyspe, pochylamy sie jeszcze troche. Huczy. Dobre pol godziny szybkiej, nocnej zeglugi. Wiem, ze szkwal zaraz sie skonczy, bilans musi wyjsc na zero. Juz jestesmy na zawietrznej, polwiatr, do zatoki 2 mile.

Prostujemy sie i zwalniamy, pozostalo 15 wezlow wiatru z tego szkwalu. Zwijam zagiel , wlaczam silnik, szykuje kotwice. Wszystko sie dzieje tak szybko, patrze na radar, ploter w tych stronach prawdy nie powie.Chmury zakryly mi ksiezyc, troche za ciemno, na radarze jakies kropki, pada tam? Wlasciwie za 3 kable w to wjade, patrze przez lornetke, pelno swiatel na brzegu, na wodzie nic nie widac. Jak tu wybrac bezpieczne miejsce? Widze pierwsza lodke, ma wlaczone przyrzady w kokpicie. Przesuwam lornetke do gory, na jego maszt i widze kotwiczne swiatlo. Ale zaraz obok nastepne i jeszce wiecej swiatelek, a do kazdego od dolu przyczepiona ciemna lodka , na radarze zolta plama zmienila sie w zolte kropki. Prawo na burt!

Wjechalbym w sam srodek tej zgrai. To co mialo byc swiatlami z ladu, to byly kotwiczne swiatla. Stoja bardzo blisko siebie, teraz mamy kilkadziesiat metrow do ostatnich. Sune na poludnie, zmienil sie kat i na tle wody lepiej widac. Conajmniej 50 jachtow, pewnie sa boje, bo jest naprawde gesto, do tego jakies kutry, male lodki, te juz bez swiatel.
Wyjscie B – druga strona zatoki, tu tez mamy towarzystwo, najlepsze miejsca zajete. Rzucam zelazo na 10 metrach i jestem po drugiej stronie Atlantyku.
Ksiezyc coraz nizej, spokojnie jest, tylko spac. Dobranoc.

Grzegorz
Portsmouth, Dominika 4 marca 2015.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz